To był TEN dzień. Derby Mszanej Dolnej! Na Wilczej Twierdzy „Waleczne Wilczki” podejmowały swojego odwiecznego rywala – „Sprytne Liski”, których kapitanem był zwinny (i trochę złośliwy) KASPERINIO. 🦊

Atmosfera była gęsta jak mgła nad Beskidlandią. Trybuny huczały! Rodzice, w tym Mama Helenka i Tata Staś (w swoim starym szaliku „Królewskich Wilków”), dopingowali z całych sił.

Boniś, w swojej niebiesko-żółtej koszulce z numerem 7, czuł, jak adrenalina buzuje mu w żyłach. Wynik był remisowy: 1:1. Do końca meczu została minuta.

„Teraz albo nigdy!” – pomyślał Boniś.

Franiu (człowiek) posłał idealne, prostopadłe podanie. Boniś ruszył jak strzała! Wyminął jednego liska, drugiego… Stanął sam na sam z bramkarzem! Zamachnął się łapką i… HUK! Piłka zatrzepotała w siatce! ⚽🔥

„GOOOL! JEST! WYGRALIŚMY!” – wrzasnął Boniś, skacząc z radości. Cała drużyna rzuciła się, by go ściskać.

Ale zaraz… Dlaczego trybuny ucichły? 🤔 I co to za dźwięk? PIIIII! PIIIII! PIIIII! 🔊

Boniś odwrócił się. Na środku boiska stała Pani Sędzia – mądra, stara Sowa o imieniu Balbina. Jej wielkie, żółte oczy były spokojne, ale stanowcze. Machała skrzydłem w charakterystyczny sposób.

„Nie ma gola! Spalony!” – zawyrokowała Sowa Balbina.

„CO?! Jaki spalony?! Przecież wybiegłem idealnie!” – Boniś poczuł, jak w środku gotuje się w nim złość. Jego futerko zjeżyło się na karku. 😡

Podbiegł do Pani Sędzi. „To niesprawiedliwe! Źle Pani widziała! Musi Pani uznać tego gola!” – krzyczał, machając łapkami. Nawet spokojny zazwyczaj Krzyś (wiewiórka) i silny Jaś (człowiek) dołączyli do protestów. Tłum na trybunach zaczął buczeć.


A Ty, Młody Czytelniku? Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że dorosły (nauczyciel, rodzic, sędzia) podjął decyzję, z którą się zupełnie nie zgadzałeś i czułeś, że to niesprawiedliwe? Jak się wtedy czułeś – zły, bezsilny, chciałeś krzyczeć? 🤔


Sowa Balbina stała niewzruszona, jak kamienny posąg. Nagle między nią a wściekłymi wilczkami pojawił się Trener Pep.

„STOP! Wszyscy na swoje połowy! Już!” – jego głos był cichy, ale tak stanowczy, że wszyscy zamarli.

Trener położył rękę na ramieniu Bonisia. Czuł, jak mały wilczek drży ze złości.

„Bonisiu, drużyno, posłuchajcie” – powiedział Trener, patrząc im w oczy. – „Wiem, że to boli. Wiem, że czujecie się pokrzywdzeni. Może Pani Sędzia miała rację, a może popełniła błąd. Sędziowie też są tylko ludźmi… albo sowami. Też mogą się pomylić.”

Boniś chciał coś powiedzieć, ale Trener uciszył go gestem.

„Ale posłuchajcie najważniejszego morału dzisiejszego dnia: Bez sędziego nie ma meczu. Jest tylko chaos. Sędzia ma najtrudniejsze zadanie na boisku – musi dbać o zasady, gdy wszyscy wokół kierują się emocjami. Szacunek dla sędziego, nawet gdy się z nim nie zgadzamy, to szacunek dla samej gry i dla przeciwnika. To jest prawdziwa CZYSTA GRA.”

Trener spojrzał na Bonisia. „Prawdziwy mistrz poznaje się nie po tym, jak świętuje zwycięstwo, ale po tym, jak przyjmuje trudną decyzję.”

Boniś spojrzał na Sowę Balbinę. Nadal był zły, nadal uważał, że to był gol. Ale słowa Trenera trafiły mu do serca. Wziął głęboki oddech. Opuścił uszy. Podszedł do Pani Sędzi i, choć z trudem, wyciągnął łapkę.

„Przepraszam, Pani Sędzio. Poniosło mnie” – mruknął.

Sowa Balbina uśmiechnęła się lekko dziobem i uścisnęła mu łapkę skrzydłem. Mecz skończył się remisem.


Po meczu stadion opustoszał. Boniś, wciąż trochę smutny, że nie wygrali, pakował swoje rzeczy. Nagle zauważył, że Pani Sędzia Balbina, odlatując z boiska, upuściła coś małego w trawę.

Boniś podbiegł tam. To nie był gwizdek, ani kartki. To był mały, okrągły przedmiot, który wyglądał jak… stary, mosiężny kompas z dziwnymi, świecącymi runami zamiast kierunków świata! 🧭✨


Ojej! To dopiero niespodziewany zwrot akcji! Boniś znajduje tajemniczy przedmiot należący do Pani Sędzi! Co to za dziwny kompas i dlaczego mądra sowa go nosi? Młody Czytelniku, Ty decydujesz, co zrobi mały wilczek!

A) Boniś uzna, że trzeba być uczciwym do końca. Pobiegnie za odlatującą Sową Balbiną, żeby oddać jej zgubę, mimo że wciąż jest trochę zły za nieuznanego gola.

B) Ciekawość zwycięży! Boniś postanowi na chwilę schować dziwny kompas do kieszeni, żeby pokazać go później kolegom z drużyny (Franiowi i Krzysiowi) i spróbować odkryć, co oznaczają te świecące znaki!