To było popołudnie inne niż wszystkie. W powietrzu nad Mszaną Dolną unosił się zapach świeżo skoszonej trawy i… czegoś jeszcze. Czegoś elektryzującego! ⚡
Wilczek Boniś (mały, szary wilczek z uszami, które zawsze stawały dęba, gdy był ciekawy) dreptał szybko obok swojego taty. Tata Staś trzymał go mocno za kosmate łapkę. Tego dnia nie szli na spacer do lasu, ani na lody. Szli w miejsce, które Boniś znał tylko z opowieści – na Arenę Bonito, wielki stadion Akademii Piłkarskiej!
Im bliżej byli stadionu, tym głośniej biło serduszko Bonisia. ❤️ Wokół nich tłum gęstniał. Szły tam całe rodziny: borsuki w pasiastych szalikach, zające z wymalowanymi policzkami, ludzie śpiewający wesołe piosenki, a nawet dostojne jelenie z flagami na porożach. Wszyscy razem, różni, ale zjednoczeni jedną radością.
„Tato, czy to tu?” – zapytał Boniś, zadzierając głowę, by zobaczyć wysokie jupitery stadionu.
Tata Staś uśmiechnął się tajemniczo. Zatrzymał się przed wielką bramą, nad którą widniał napis „WILCZA TWIERDZA”. Jego oczy zabłyszczały dziwnym blaskiem, jakby wspominał dawne czasy.
„Tak, synku. To tu” – powiedział Tata głębokim głosem. – „Musisz wiedzieć, Bonisiu, że ten stadion to dla mnie ważne miejsce. Dawno temu… zanim Ty pojawiłeś się na świecie, a Twoja Mama Helenka została najlepszą pielęgniarką w Beskidlandii… ja też tu biegałem.”
Boniś otworzył pyszczek ze zdumienia. 😮
„Ty, Tato? Biegałeś?”
„Tak. Byłem napastnikiem w legendarnej drużynie ’Królewskich Wilków’. Strzelałem bramki właśnie na tej murawie, którą zaraz zobaczysz.” – Tata Staś wyprostował się dumnie.
Boniś spojrzał na Tatę zupełnie nowymi oczami. Jego Tata nie był tylko tatą, który robi najlepsze kanapki. Był bohaterem! Był „Królewskim Wilkiem”! 🐺👑
A Ty, Młody Czytelniku? Czy kiedyś dowiedziałeś się czegoś zaskakującego o swoich rodzicach lub dziadkach? Jak się wtedy czułeś – dumny, zdziwiony? 🤔
Kiedy przeszli przez bramki i weszli na trybuny, Bonisiowi zaparło dech w piersiach. 🤩
Przed nim rozciągało się morze soczyście zielonej trawy, równiejszej niż dywan w salonie. Tysiące gardeł – ludzkich i zwierzęcych – wiwatowało. Na boisko wybiegli piłkarze Akademii „Bonito” w niebiesko-żółtych strojach.
„DUŻO GOLI, CZYSTA GRA! TAK BONITO WYGRYWA!” – poniósł się potężny okrzyk, od którego zadrżały trybuny. 🗣️
Mecz się rozpoczął! Boniś nie mógł oderwać oczu. Widział, jak piłka mknie od nogi do nogi, jak zawodnicy wykonują zwinne zwody, jak bramkarz fruwa w powietrzu niczym ptak.
W pewnym momencie, napastnik gospodarzy przejął piłkę, minął dwóch obrońców sprytnym balansem ciała i hukнул prosto w okienko bramki! GOOOL! ⚽🎉
Stadion eksplodował radością! Obcy ludzie i zwierzęta przybijali sobie piątki, rzucali w górę szaliki. Boniś podskakiwał na krzesełku, machając ogonem jak szalony. W tej jednej sekundzie, patrząc na radość strzelca, poczuł w brzuchu dziwne łaskotanie. To była iskra. Iskra, która rozpaliła wielki ogień. 🔥
Wiedział już. Nie chciał tylko patrzeć. Chciał tam BYĆ. Chciał czuć tę trawę pod łapkami, słyszeć ten ryk tłumu po strzelonej bramce. Chciał być jak Tata Staś.
„Tato!” – krzyknął Boniś, przekrzykując wiwatujący tłum, a w jego głowie kołatała się myśl: „BONIŚ to fajny miś, ale będzie jeszcze lepszym piłkarzem!”. – „Tato, ja muszę grać! Ja chcę być napastnikiem, tak jak Ty!”
Tata Staś uśmiechnął się szeroko i przytulił syna. „Wiedziałem, że poczujesz tę magię, Bonisiu. Wiedziałem.”
A jaki jest z tego morał, Młody Czytelniku? 🤔 Taki, że inspiracja może przyjść w najmniej oczekiwanym momencie, a poznawanie historii naszych bliskich może rozpalić w nas największe pasje. Czasami wystarczy jeden mecz, jedna chwila, by odkryć, co chcemy robić w życiu!
Mecz się skończył, a szczęśliwy tłum zaczął wylewać się z Areny Bonito. Tata Staś trzymał Bonisia za łapkę, przeciskając się w stronę wyjścia. Było bardzo ciasno. Wszędzie były nogi – wielkie buty ludzi, kosmate łapy niedźwiedzi, zgrabne kopytka saren.
Nagle, potężny, wiwatujący tłum zakołysał się. Ktoś popchnął Bonisia z jednej strony, ktoś z drugiej. Boniś poczuł, że… łapka Taty wyślizguje mu się z dłoni! 😱
„Tato? Tato!” – zawołał Boniś, ale jego głos zginął w ogólnym gwarze. Rozejrzał się przerażony. Był sam w morzu obcych nóg i futer. Taty Stasia nigdzie nie było widać!
Ojej! To dopiero niespodziewany zwrot akcji! Boniś zgubił się w wielkim tłumie po swoim pierwszym meczu! Co teraz? Młody Czytelniku, Ty decydujesz, co zrobi mały wilczek!
A) Boniś powinien przypomnieć sobie zasadę, której uczyła go Mama Helenka: „Jak się zgubisz, stój w miejscu i głośno wołaj o pomoc!”. Boniś stanie na baczność i zacznie wyć najgłośniej, jak potrafi, żeby Tata go usłyszał.
B) Boniś powinien spróbować być bardzo odważny i samodzielny. Spróbuje przecisnąć się między nogami dorosłych w stronę wielkiej bramy wyjściowej z napisem „WILCZA TWIERDZA”, mając nadzieję, że Tata czeka właśnie tam.
